1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kolonializm. Ludzkie szczątki w niemieckich muzeach

Sabine Oelze
12 marca 2024

W zbiorach niemieckich muzeów i uniwersytetów może znajdować sie nawet 17 tys. ludzkich szczątków. Najczęściej nie wiadomo, w jaki sposób dotarły do Niemiec.

https://p.dw.com/p/4dRFe
Ludzka czaszka z antropologicznej kolekcji Rudolfa Virchowa
Ludzka czaszka z antropologicznej kolekcji Rudolfa VirchowaZdjęcie: Matthias Hiekel/ZB/dpa/picture-alliance

„Obszar chroniony” – brzmiała eufemistyczna nazwa, której używały kiedyś Niemcy dla określenia swoich kolonii, będących od 1884 roku do końca I wojny światowej niemiecką „własnością”. W przeciwieństwie do krajów takich jak Francja, Wielka Brytania czy Holandia, Niemcy nie były potęgą kolonialną, jednak w relacji ze swoimi koloniami w Afryce, Oceanii i Azji nie były przesadnie wrażliwe. Świadczą o tym liczne szczątki ludzkie, które znajdują się zbiorach niemieckich muzeów i uniwersytetów.

Wiele ludzkich szczątków pochodzi z niemieckich kolonii we wschodniej Afryce, z dzisiejszej Tanzanii
Wiele ludzkich szczątków pochodzi z niemieckich kolonii we wschodniej Afryce, z dzisiejszej TanzaniiZdjęcie: akg-images/picture alliance

W żargonie muzealnym nazywa się je „Subjekte” (podmioty), co ma wyrażać szacunek i uznanie wobec ludzi, którzy zostali porwani i wywiezieni do Niemiec i których czaszki albo kości do dziś przechowywane są w piwnicach i magazynach.

Kolonialiści popełniali straszliwe zbrodnie

Duża część czaszek i kości to szczątki skazańców, które zostały wysłane do Niemiec jako trofea. Charité, berliński szpital uniwersytecki, przechowuje w swoich magazynach 106 ludzkich szczątków, pochodzących z Afryki, Oceanii, Azji i Ameryki Północnej. Coraz więcej z nich jest poddawanych dokładniejszym analizom, które ustalają i dokumentują ich pochodzenie. Niemniej jednak, według informacji udzielonych DW przez berlińskie Muzeum Historii Medycyny Charité, spośród wszystkich przebadanych w latach 2011–2019 szczątków zaledwie dziewięć powróciło do kraju pochodzenia. Podczas gdy inne muzea dokumentują część swoich „eksponatów” z czasów kolonializmu w internecie, zawartość magazynów berlińskiej Charité pozostaje nieznana. – Nie udostępniamy żadnych zdjęć, dopóki nie dowiemy się, skąd pochodzą poszczególne szczątki ludzkie – powiedziała DW pracowniczka Muzeum Judith Hahn.

Berlin uchodził za stolicę „zbieraczy czaszek”

Pytanie brzmi: w jaki sposób „Subjekte” dotarły do Berlina? Na przełomie XIX i XX wieku stolica Niemiec stała się centrum badań antropologicznych. _ – Po prostu dlatego, że pracowali tu jedni z najbardziej szalonych kolekcjonerów – mówi w rozmowie z DW Andreas Eckert, afrykanista, profesor berlińskiego Uniwersytetu Humboldtów. Berlińscy naukowcy Rudolf Virchow i Felix von Luschan korzystali z ludzkich szczątków w swoich „badaniach nad ludzką rasą”.

Skrzynia z czaszkami wysłana do Niemiec po powstaniu Herero 1904–1905
Skrzynia z czaszkami wysłana do Niemiec po powstaniu Herero 1904–1905Zdjęcie: akg-images/picture alliance

– Istniały wręcz listy zamówień. Jeśli było wiadomo, że ktoś jedzie na przykład do niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej (dzisiejsza Namibia), dostawał zamówienie – mówi Eckert. Przypominało to listę sprawunków w supermarkecie z podaniem konkretnych ilości. Na pierwszym miejscu zawsze znajdowały się czaszki. – To były najbardziej pożądane części ludzkiego ciała – dodaje.

Na podstawie pomiarów czaszek niemieccy naukowcy próbowali udowodnić, że ludzie pochodzenia pozaeuropejskiego należą do niższej „rasy”. Afrykę, ale także inne kontynenty pozaeuropejskie, uznawano za „terra nullius”, czyli ziemię niczyją. Mętna koncepcja Afryki jako kontynentu bez historii pojawiła się w XVII wieku wraz z nastaniem niewolnictwa i przez dziesięciolecia nie uległa zmianie. Nawet poeta Friedrich Schiller mówił w swoim przemówieniu inauguracyjnym na Uniwersytecie w Jenie w 1789 roku o „niecywilizowanych” obszarach poza Europą.

Stereotyp Afryki jako miejsca nędzy przetrwał do dziś

„Niektórzy ciągle jeszcze walczyli z dzikimi zwierzętami o pożywienie i schronienie, a w przypadku wielu z nich język nie wzniósł się prawie ponad zwierzęce dźwięki”. Schiller – podobnie jak wielu innych – nie chciał nic wiedzieć o rozwiniętych cywilizacjach, które przez tysiące lat żyły na odległych kontynentach i pozostawiły po sobie imponujące ślady. – Przeważało przekonanie, że te kultury są gorsze i że niewolnictwo uwolni je od jeszcze gorszych warunków” – powiedział DW Eckert.

Zdjęcie: Filozof Georg Hegel odmawiał Afryce historii
Zdjęcie: Filozof Georg Hegel odmawiał Afryce historiiZdjęcie: Isadora/Leemage/picture alliance

Na początku XIX wieku niemiecki filozof Georg Hegel napisał w swoim słynnym traktacie o kontynencie afrykańskim: „Afryka nie jest historyczną częścią świata; nie ma w niej żadnego ruchu ani rozwoju, którym mogłaby się wykazać”. Nie wziął pod uwagę, że Afryka jest kontynentem z własną bogatą kulturą, na którym istnieje dwa tysiące języków i niezliczona liczba narodów, ogromnie się od siebie różniących. Ale zdaniem Eckerta kolonialni władcy nie mieli żadnych problemów, by „ciągle dostarczać do stolicy nowy materiał” z podbitych obszarów. W jaki sposób można teraz zwrócić to mroczne dziedzictwo?

Restytucja dziedzictwa kolonialnego

Judith Hahn z Muzeum Historii Medycyny przy berlińskim szpitalu Charité określa jego podejście do kwestii jako „proaktywne”. Antropologiczne badania czaszek rozpoczęły się już w 2010 roku. Jednak po ponad stu latach niemożliwe jest dokładne ustalenie pochodzenia „obiektów badań” i przypisanie ich do konkretnych ludzi. Prawie połowy szczątków ludzkich (46 proc.) nie można przyporządkować geograficznie. Spośród szczątków, których pochodzenie jest znane, większość (71%) pochodzi z Afryki i Oceanii.

Eckert ilustruje, jak trudny jest ten powrót, na przykładzie badań kolekcji czaszek austriackiego antropologa i etnologa Feliksa von Luschana. Od 1885 roku pracował on w Berlińskim Muzeum Etnologicznym i zaczął tworzyć tzw. Kolekcję S: 6500 czaszek pochodzących z całego świata, w tym z byłych niemieckich kolonii, które od 1948 roku znajdowały się w zbiorach kliniki Charité. Prawdopodobnie uważał, że im więcej materiału, tym lepsze dane. I dlatego zebrał taką ilość ludzkich czaszek. – Była cała seria czaszek, na których umieszczono kartkę z napisem „Tanzania”. Ale nazwa ta istnieje dopiero od 1964 roku, więc musiały one zostać oznakowane w ówczesnej NRD. Okazało się także, że duża część czaszek pochodzi z niemieckiej Afryki Wschodniej, tj. dzisiejszej Rwandy – wyjaśnił Eckert.

Zdjęcie: Andreas Eckert, wykładowca Afrykanistyki Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie
Zdjęcie: Andreas Eckert, wykładowca Afrykanistyki Uniwersytetu Humboldtów w BerlinieZdjęcie: Maurice Weiss

Trudne badania nad kolekcją Luschana

Na ludzkich szczątkach przez długie lata zarabiano pieniądze. I tak na przykład von Luschan zamawiał czaszki pochodzące od określonej grupy etnicznej, płacąc za nie więcej niż za inne. Przez dziesięciolecia mało kto wiedział o istnieniu jego kolekcji, uznawano ją za zniszczoną. Ostatecznie odkryto ją w katastrofalnym stanie w piwnicach Charité.

Afrykanista Andreas Eckert nie jest jedynym, który podejrzewa, że ​​w niemieckich instytucjach znajduje się znacznie więcej, niż wiadomo, ludzkich szczątków. – Szacuje się, że istnieje około 20 tys. kości. Do tego dochodzą te, które gdzieś zaginęły. Można sobie wyobrazić, jak ogromne ilości ludzkich szczątków sprowadzono do Niemiec, i to w stosunkowo krótkim czasie – mówi. Oprócz trudności w ustaleniu dokładnego pochodzenia zdaniem Eckerta istnieje jeszcze inny problem. Nie wszystkie spośród afrykańskich państw, których ten problem dotyczy, chcą przyjąć szczątki, nierzadko obawiając się powrotu „złych duchów”, przypominjących o strasznych czasach kolonializmu.

Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW.

 

Co Niemcy wiedzą o historii kolonialnej swojego państwa?