1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

W Europie Śr. i Wschodniej rośnie poparcie dla EU i NATO

27 maja 2023

Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w krajach Europy Środkowej i Wschodniej wzrosło poparcie dla członkostwa w UE i NATO – wynika z raportu think tanku GLOBSEC. Region różni się jednak, jeśli chodzi o stosunek do Rosji.

https://p.dw.com/p/4Rt9C
Myśliwiec F-16 podczas manewrów NATO "Air Shielding" w Łasku w Polsce
Myśliwiec F-16 podczas manewrów NATO "Air Shielding" w Łasku w PolsceZdjęcie: Omar Marques/Getty Images

Półtora roku po wybuchu wojny w Ukrainie większość państw Europy Środkowej i Wschodniej postrzega UE, NATO i USA za gwarant bezpieczeństwa – wynika z badań opinii publicznej think tanku GLOBSEC, przeprowadzonych w ośmiu krajach regionu, w tym w Polsce, Czechach, Słowacji, Węgrzech, Litwie, Łotwie, Rumunii i Bułgarii.

– Nie dziwi mnie to. NATO zawsze miało mocną pozycję w regionie, a ta w ciągu ostatniego roku jeszcze bardziej się umocniła – komentuje w rozmowie z DW Roland Freudenstein, szef biura GLOBSEC w Brukseli. I chociaż prozachodnie sympatie nasiliły się także w krajach historycznie i kulturowo związanych z Rosją, między państwami wciąż istnieją wyraźne różnice w podejściu do Rosji.

Polacy i Czesi gotowi na wojnę

Jak pokazuje sondaż, NATO w regionie cieszy się stabilnym poparciem na poziomie 79 proc. Zaufanie i poparcie wobec sojuszu oraz idei obrony zbiorowej (klauzula o wzajemnej obronie zawarta jest zarówno w traktacie lizbońskim, jak i art. 5 NATO) wyraźnie wzrosło w ciągu ostatniego roku, po inwazji Rosji na Ukrainę. Trend ten widoczny jest zresztą nie tylko w Europie Środkowo-Wschodniej, ale i na Zachodzie, czego przykładem jest złożenie wniosku o przystąpienie do NATO przez neutralne jak dotąd Szwecję i Finlandię. Ta ostatnia dwa miesiące temu dołączyła do sojuszu.

– Sojusz postrzegany jest jako nieodzowny gwarant bezpieczeństwa w obliczu zagrożenia ze strony Rosji – tłumaczy Roland Freudenstein.

Zarówno UE, jak i NATO cieszą się najsilniejszym spośród krajów w regionie poparciem w Polsce. Już 92 proc. Polaków gotowych jest ruszyć z pomocą swoim sojusznikom, jeśli ci zostaliby zaatakowani. Podobnie jest w sąsiednich Czechach, gdzie 91 proc. respondentów zadeklarowało gotowość do wojny w obronie sąsiada. Większość Czechów widzi korzyści wynikające z członkostwa w sojuszu, a trzy czwarte wierzy, że zmniejsza ono ryzyko bycia napadniętym przez inne państwo.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i szef unijnej dyplomacji Josep Borrell rozmawiają w Sztokholmie
08.03.2023: Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i szef unijnej dyplomacji Josep Borrell rozmawiają w SztokholmieZdjęcie: Jonathan Nackstrand/AFP/Getty Images

Paradoksalnie w Rumunii, gdzie sojusz cieszy się najwyższym poparciem w historii (89 proc.), ponad połowa społeczeństwa uważa, że to USA wciąga ich państwo w wojnę. Autorzy raportu tłumaczą to wyższą podatnością Rumunów na dezinformację i proklemlowskie narracje.

– Rumuni nie po raz pierwszy wykazują niepokojącą podatność na dezinformację. Podobnie było w czasie pandemii – zauważa GLOBSEC.

Kremlowska dezinformacja oraz brak stabilności politycznej zwłaszcza po upadku rządu w grudniu ub.r. są też powodem spadku poparcia społecznego zarówno dla Ukrainy, jak i członkostwa w UE i NATO, na Słowacji. Instytucje publiczne w ogóle cieszą się historycznie niskim zaufaniem wśród Słowaków; zaufanie do rządu wynosi zaledwie 18 proc., do prezydenta – 37 proc.

Rosja zagrożeniem? Nie dla wszystkich

Chociaż większość z badanych krajów (sześć na osiem) uważa Rosję za główne zagrożenie dla ich bezpieczeństwa, tożsamości i wartości, nadal jedna czwarta Bułgarów i Węgrów postrzega ją jako najważniejszego partnera strategicznego, a tylko 34 proc. Bułgarów widzi w Rosji zagrożenie. To duża rozbieżność w porównaniu choćby z Polską, gdzie Rosji obawia się aż 88 proc. społeczeństwa; odsetek ten niewiele niższy jest na Litwie, Łotwie i w Czechach.

Co ciekawe, różnice widać także w postrzeganiu Rosji jako odpowiedzialną za wojnę w Ukrainie. Chociaż przeważająca większość państw nie ma wątpliwości, kto w tym wypadku jest agresorem, a kto ofiarą, wciąż w niektórych krajach pokutuje przekonanie, że wina leży po stronie Ukrainy. Co trzeci Słowak i Bułgar wierzy, że to Ukraina sprowokowała wojnę, ponieważ źle traktowała rosyjskojęzyczną mniejszość. Dodatkowo część węgierskiego, słowackiego i bułgarskiego społeczeństwa uważa, że za konflikt odpowiada Zachód.

Co do winy Rosji nie mają za to wątpliwości Polacy (85 proc.), którzy gremialnie zresztą popierają sankcje wobec Rosji oraz udzielanie przez NATO i UE pomocy militarnej Ukrainie (najwyższe poparcie w regionie). Nie mają jej także Litwini i Łotysze i to mimo silniej w tym kraju mniejszości rosyjskiej.

– Łotewscy respondenci już drugi rok z rzędu wskazują na silniejsze poparcie dla zachodnich sojuszy i większy sprzeciw wobec Rosji. W tym roku także łotewska mniejszość rosyjska, która stanowi 25 proc. populacji kraju i wcześniej była niechętna osądzać Rosję, wydaje się zmieniać zdanie. Już 78 proc. Łotyszy popiera fakt, że ich kraj pomaga Ukrainie bronić się przed Rosją dostarczając jej sprzęt wojskowy i broń – mówią autorzy raportu.

Polacy, Litwini, Łotysze i Rumuni postrzegają dzisiaj USA jako strategicznego partnera. – Rola Waszyngtonu wzrosła po wybuchu wojny – przyznaje Roland Freudenstein. Z grupy tej wyłamuje się Słowacja, gdzie aż połowa ankietowanych przyznała, że widzi w Stanach Zjednoczonych zagrożenie dla bezpieczeństwa swojego państwa.

Morawiecki w Monachium: szybka ścieżka Ukrainy do UE i NATO

Niebezpieczna dezinformacja

GLOBSEC tłumaczy te rozbieżności większą podatnością niektórych społeczeństw na dezinformację, a także silniejszym związkami kulturowymi, historycznymi i politycznymi niektórych krajów regionu z Rosją. Sprawie nie pomaga też fakt, że niektóre rządy i przywódcy polityczni powstrzymują się od publicznego określania Rosji jako zagrożenia dla bezpieczeństwa czy krytykowania jej inwazji na Ukrainę, a wręcz opowiadają się za współpracą z Moskwą.

Widać to choćby na przykładzie Węgier, gdzie prokremlowska polityka rządu sprawiła, że tamtejsza opinia publiczna niechętna jest to obwiniania Rosji za wojnę lub uznawania jej za zagrożenie dla bezpieczeństwa. Dużą rolę w kształtowaniu tych poglądów odegrały także kontrolowane przez państwo media.

Alarmujące jest to, że rosyjska dezinformacja zbiera plon także w państwach nieprzychylnych Rosji, w tym – w Polsce. Choć Polacy chcą nadal pomagać Ukrainie, już połowa ankietowanych zgadza się ze stwierdzeniem, że pomoc ukraińskim uchodźcom odbywa się kosztem pomocy najbardziej potrzebującym Polakom. – Otwartość na te narracje może być spowodowana pewnymi społecznymi frustracjami i obawami, które zaczynają kumulować się pod powierzchnią społeczeństwa – mówią badacze.

Dla kontrastu najmniej podatni na dezinformację okazują się być Czesi, szczególnie jeśli chodzi o przekazy podkopujące demokrację i wartości europejskie.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>