1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
MigracjaEuropa

UE: Zgoda na „obowiązkową solidarność” w migracji

8 czerwca 2023

Kraje UE uzgodniły reformę migracyjna opartą na „obowiązkowej solidarności”, w której udział w relokacji może być zastąpiony ekwiwalentem pieniężnym. Polska była przeciw, ale została przegłosowana.

https://p.dw.com/p/4SM7O
700 migrantów na łodzi, która przybiła do portu na Sycylii
700 migrantów na łodzi, która przybiła do portu na Sycylii Zdjęcie: Orietta Scardino/ZUMA Press/IMAGO

Reforma migracyjna, którą unijni ministrowie w Radzie UE uzgodnili w czwartek wieczorem [8.6.2023], będzie teraz negocjowana z Parlamentem Europejskim, by zdążyć z jej finalnym zatwierdzeniem przed końcem obecnej kadencji europarlamentarnej w 2024 roku. Ustalona dziś opłata na nieprzyjęcie migranta z relokacyjnego rozdzielnika to 20 tysięcy euro.

– Nie byłam pewna, że ta chwila nadejdzie – powiedziała Maria Malmer Stenergard, szwedzka minister ds. migracji, prowadząca dzisiejsze obrady w imieniu szwedzkiej prezydencji w Radzie UE. Podczas rokowań ścierały się wymogi solidarności, której domagało się głównie Południe, oraz odpowiedzialności, czyli rzetelnego pilnowania granic i procedur azylowych, czego chciała Północ. Sprzeciw Polski czy Węgier od początku uchodził – jak tłumaczył jeden z unijnych dyplomatów – za nie do przezwyciężenia ze względów ideologicznych. A dzisiejsze negocjacje toczyły się głównie wokół przekonywana Włochów.

– To Włosi muszą wdrażać reformę na swej granicy morskiej. Czy będą to robić, jeśli przegłosujemy wersję, której nie chcą? – pytał jeden z zachodnich negocjatorów. Gdy późnym popołudniem przeciw reformie opowiedziała się Polska, Węgry, Litwa, Austria, Dania, Austria oraz Włochy, a wstrzymała się Słowacja, Bułgaria, Malta, nadal na sali była wymagana większość za reformą. Jednak Szwedzi nie zakończyli rokowań i nadal przekonywali Włochów do zgody.

Migranci na włoskiej wyspie Lampedusa
Migranci na włoskiej wyspie LampedusaZdjęcie: Torretta/Fotogramma/ROPI/picture alliance

Ostatecznie Włochy odpuściły swój sprzeciw w czwartek późnym wieczorem w zamian za ustępstwa Niemiec czy Francji w kwestii – uzgodnionej również dzisiaj – procedury granicznej. Rzym zabiegał, by migrantów po odmowie azylu można było odsyłać do krajów nawet bardzo krótkiego tranzytu na ich szlaku migracyjnym i uznanych za kraje „bezpieczne”. W praktyce chodzi o prawo do odsyłania takich migrantów do Tunezji, skąd nielegalnie przeprawiają się przez Cieśninę Sycylijską do Włoch. I ostateczny kompromis – wedle interpretacji Włochów – pozwala na włączenie Tunezji do systemu szybkich deportacji.

Burzliwa historia relokacji

„Obowiązkowa solidarność”, na którą zgodziła się Rada UE, to rezultat długiej i burzliwej ewolucji pomysłu obowiązkowej relokacji uchodźców, którą Unia doraźnie zastosowała podczas kryzysu migracyjnego z 2015 roku po przegłosowaniu jej wbrew sprzeciwowi Węgier, Czech i Słowacji (rząd Ewy Kopacz był wówczas „za”). W kolejnym roku Komisja Europejska przedłożyła projekt stałego rozdzielnika uchodźców skrojonego pod kolejne przesilenia migracyjne (ceną za nieprzyjęcie jednego migranta z relokacyjnego podziału miało być aż 250 tysięcy euro). Jednak relokacja z 2015 roku okazała się tak toksyczna politycznie dla Unii (i mało skuteczna), że projekt utknął w brukselskich szufladach. W Brukseli przyjęto, że przy ewentualnych nowych przepisach relokacyjnych należy szukać konsensusu państw Unii, co już zupełnie zamroziło plany takiej reformy.

W ostatnich trzech latach zaczęto w Brukseli promować koncepcje „elastycznej solidarności”, w której poszczególne kraje Unii mogłyby radykalnie minimalizować liczbę relokowanych migrantów w zamian za inne formy pomocy np. dla Grecji albo Włoch. Aż ostatecznie w tym roku szwedzka prezydencja w Radzie UE zaproponowała system „obowiązkowej solidarności”, w którym przykładowo Polska nie musi przyjmować nikogo w ramach relokacji. – Jednak Polska i Węgry w sprawie uchodźców będą głosować przeciw każdemu rozwiązaniu solidarnościowemu na poziomie unijnym – tłumaczył przed kilku dniami unijny dyplomata w Brukseli zaangażowany w negocjacje reformy.

Szwedzi przystąpili do czwartkowych negocjacji, przypominając przejętą regułę „bez obowiązkowej relokacji, ale z obowiązkową solidarnością” wobec granicznych krajów UE leżących na szlakach migracyjnych, czyli głównie dla państw śródziemnomorskich. – Nie ma solidarności bez jednomyślności – odpowiadał wiceminister Bartosz Grodecki. I wraz z Węgrem domagał się przeniesienia tematu tej reformy na szczyt UE, gdzie premierzy i prezydenci decydują na zasadzie konsensusu. Jednak Szwedzi od paru tygodni zapowiadali, że nie zamierzają rezygnować z ­ – przewidzianego unijnymi traktatami – głosowania większościowego (wymagana większość to 15 z 27 państw Unii obejmujących 65 proc. ludności UE). Skoro reforma nie wprowadza obowiązku relokacyjnego, to nie obowiązuje polityczna ugoda sprzed paru lat, by do oporu szukać konsensusu 27 państw Unii.

W systemie „obowiązkowej solidarności” różne formy pomocy dla krajów pod presją migracyjną powinny być mniej więcej równoważne. Eksperci Komisji Europejskiej w ostatnich dniach wyliczali, że przyjęta w dzisiejszym kompromisie jednorazowa wpłata 20 tysięcy euro jako ekwiwalent za nieprzyjęcie jednego migranta w rzeczywistości nie pokryje kosztów jego przyjęcia w innym kraju Unii. Pomimo to polska dyplomacja protestowała, że chodzi o „karę”.

Jaki koszt dla Polski

Ile wyniosłaby ta opłata dla Polski? Po zastosowaniu przyjętych dziś kryteriów kryzysów migracyjnych obecnie w Unii rocznie powinno być rozdzielanych co najmniej 30 tysięcy migrantów, z czego niecałe 2 tysiące przypadłoby na Polskę. Pieniężny ekwiwalent ich nieprzyjęcie to zatem 40 mln euro. I to w przypadku, gdyby w ogólnym rozrachunku nie uwzględniono kosztów ponoszonych np. na ochronę granicy z Białorusią. – U nas w kraju nie będzie na to przyzwolenia. Nie wyjaśnimy tego obywatelom – przekonywał Grodecki, wskazując na domniemane niezrozumienie Polaków dla „obowiązkowej solidarności”, kiedy sami przyjmują Ukraińców. – To jest dla nas politycznie i pragmatycznie nie do zaakceptowania – podkreślał Grodecki. Przekonywał, że nawet gdyby Polska dołączyła do rozdzielnika, to „idzie o zakład”, że relokowani po dwóch tygodniach wyjechaliby do Niemiec.

Do Niemiec znowu dociera coraz więcej migrantów
Do Niemiec znowu dociera coraz więcej migrantów Zdjęcie: Patrick Pleul/dpa/picture alliance

O kosztach powiązanych z przyjmowanie Ukraińców mówił też m.in. Czech i Słowak. Natomiast m.in. Francuz podkreślał, że brak unijnej reformy migracyjnej utrudnia tłumaczenie opinii publicznej, dlaczego Unia nie radzi sobie z migracją. W sprawie Ukraińców przed ponad rokiem uruchomione system „ochrony tymczasowej”, czyli ich pełnej swobody przemieszczania się i osiedlania w Unii, co doprowadziło do samoistnej relokacji. – Brak kompromisu co do reformy migracyjnej uczyniłby nas słabszymi wobec instrumentalizowania migracji przez Łukaszenkę. A wygranymi byliby przemytnicy ludzi – przekonywała dziś Ylva Johansson, komisarz UE ds. wewnętrznych.

Po stronie „odpowiedzialności” w dzisiejszej ugodzie wprowadzono nowe obowiązki dla „państw pierwszego kontaktu” migrantów z państwami Unii, czyli m.in. dla Włoch. Rozpatrywanie wniosków o azyl od przybyszów z krajów o wskaźniku przyznawania azylu mniejszym niż 20 proc. będzie musiało być przeprowadzane w ramach szybkiej „procedury granicznej”. Ma trwać zasadniczo tylko kilkanaście tygodni. I w razie odmowy prowadzić do szybkiej deportacji migrantów.

Niemieckie miasta mają problem z napływem uchodźców