1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dzieciństwo w schronie. „Te dzieci już dorosły”

29 grudnia 2022

Gdy nie śpi, opiekuje się starszymi osobami w piwnicy albo małym czarnym kotem. Nastoletni Gleb jest jednym z wielu dzieci, którym wojna przerwała dzieciństwo.

https://p.dw.com/p/4LXNm
Kinder als Kriegsopfer im Ukraine-Krieg | Mädchen
Zdjęcie: Dimitar Dilkoff/AFP/Getty Images

Gleb ma 14 lat i żyje w mieście Bachmut, na wchodzie ukraińskiego Zagłębia Donieckiego. Tutaj od ośmiu miesięcy znalazł schronienie w piwnicy z 19 innymi mieszkańcami.

Chłopak czasami czyta książki, które w zasadzie są przeznaczone dla dorosłych, albo rysuje. Gdy jest prąd, gra na telefonie komórkowym.

– Nie myślę o przyszłości – mówi Gleb. – Nie wiem przecież, co wydarzy się jutro lub nawet za godzinę – tłumaczy. Na zewnątrz słychać eksplozje. Gleb przyznaje, że nauczył się rozróżniać, w którą stronę wystrzeliwane są pociski. Największym marzeniem chłopca jest „spacer z przyjacielem”.

Dorastanie w stresie i strachu

Bachmut od miesięcy jest bombardowany przez rosyjskie wojska i końca nie widać. Żyje tu jeszcze wciąż wiele dzieci, być może setki, których rodzice nie chcą wyjeżdżać. Dzieci dorastające na froncie muszą nauczyć się funkcjonować w nieustannym stresie. Według psychologów może to prowadzić do trwałych kłopotów psychicznych.

Również Unicef wyraził swoje zaniepokojenie. Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci szacuje, że „około 1,5 miliona dzieci w Ukrainie jest w bardzo wysokim stopniu zagrożonych zachorowaniem na depresję, lękiem i zespołem stresu pourazowego” – mówi Christian Schneider, dyrektor wykonawczy Unicef Niemcy.

Miejsc takich jak Łyman jest w Ukrainie wiele. Na zdjęciu dziewczynka w schronie w Mariupolu, marzec 2022
Miejsc takich jak Łyman jest w Ukrainie wiele. Na zdjęciu dziewczynka w schronie w Mariupolu, marzec 2022Zdjęcie: Evgeniy Maloletka/AP Photo/picture alliance

„Większość przyjaciół wyjacheła"

Miasto Łyman w obwodzie donieckim było okupowane przez wojska rosyjskie przez cztery miesiące. Większość budynków została zniszczona, a okoliczne lasy – zaminowane. Ukraińska armia odzyskała miasto w październiku, ale w okolicy nadal trwają walki.

Jednym z nielicznych dzieci w tym mieście jest ośmioletnia Lisa. Dziewczynka stoi na poboczu drogi i obserwuje przechodzących ukraińskich żołnierzy. Większość jej przyjaciół wyjechała. W mieście prawie nie ma już prądu. A rano koło jej domu uderzył pocisk. – Z powodu bombardowania nie czuję się dziś najlepiej – mówi.

– Oczywiście, że się boi – tłumaczy jej ojciec Viktor, 42-letni elektryk. – Nie ma nic gorszego niż to, że wokół ciebie czai się śmierć. Ale przynajmniej ma mnie – dodaje po chwili.

Nowy Rok i rosyjskie prawosławne Boże Narodzenie 7 stycznia mogłyby odwrócić uwagę od wojennej codzienności, ale Viktorowi udało się dla Lisy zdobyć z organizacji charytatywnej tylko jedną zabawkę.

– Życie w Łymanie stało się tak trudne, że większość rodzin z dziećmi uciekła, a wiele z nich nie ma do czego wracać – relacjonuje Kostja, ojciec sześcioletniej Nastii. Mężczyzna przyznaje, że nie ma gdzie się podziać, więc dziewczynka jest zmuszona spędzać dni w piwnicy. Najwyżej może na chwilę wyjść na ulicę, gdzie zresztą może spotkać jedynie uliczne psy.

Dzieci w miejscowosci Borodjanka, listopad 2022
Dzieci w miejscowosci Borodjanka, listopad 2022Zdjęcie: Jeff J Mitchell/Getty Images

Piwnica oazą w wojennej rzeczywistości

W Bachmucie Kataryna Sołdatowa należy do inicjatywy obywatelskiej, która urządziła schron w piwnicy szkoły. W ogrzewanym pomieszczeniu stoją choinka i telewizor, „żeby dzieci chociaż trochę czuły się bezpiecznie” – mówi i dodaje: „Te dzieci już dorosły”.

Dla dzieci takich jak dwunastoletni Wołodymyr ta piwnica stała się oazą w wojennej rzeczywistości. Mówi, że opuszcza to miejsce tylko po to, by w domu coś zjeść.

Psycholog Aljona Łukańczuk wyjaśnia, że dzieci z tego ukraińskiego miasta żyją w stanie permanentnego braku poczucia bezpieczeństwa. Ponieważ rodzice są skupieni na przeżyciu, dzieci muszą nauczyć się radzić sobie z ciągłym stresem, który wpływa na ich koncentrację i zdolność myślenia.

Aljona Łukańczuk mimo wszystko stara się zachować nieco optymizmu i nawet nie chce myśleć o tym, że pokolenie tych dzieci mogłoby być stracone. – W Ukrainie nie ma już wprawdzie żadnego bezpiecznego miejsca, ale tylko bardzo mały procent dzieci żyje na linii frontu. Musimy je obserwować, ale jestem pewna, że wiele z nich psychicznie sobie z tym poradzi – z nadzieją mówi psycholog.

(AFP/gwo)

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>


We Lwowie produkują kamizelki kuloodporne dla dzieci